Archiwum kategorii: Bez kategorii

Prasłowianie w XXI wieku

czyli opowieści młodej szeptuchy

Seria KWIAT PAPROCI: „Szeptucha” była pierwsza, potem „Noc Kupały” i „Żerca”.
Następne tomy to „Przesilenie” i „Jaga”

Właśnie skończyłam „Żercę”. Trzy tomidła lekkie, łatwe i przyjemne.

Katarzyna Berenika Miszczuk jest wyjątkową pisarką: urodzona 2 września 1988, dzisiaj – w lipcu 2019 właśnie wydała piętnastą książkę. Pierwszą napisała w wieku 15 lat!
A jeszcze są opowiadania, jeszcze obietnice następnych książek.
Trzydziestoletnia kobieta, mająca rodzinę i pracę.
Bowiem ponadto i ponad wszystko jest lekarką – i to jest jej pierwszy, wybrany od zawsze zawód. Pisuje w czasie wolnym. Na urlopie, w weekendy.

Sięgnęłam po serię KWIAT PAPROCI – bowiem Autorka ulokowała akcję tych książek w nieco fantastycznym świecie ulubionej przeze mnie słowiańszczyzny. W świecie dawnym, ale ciekawie uwspółcześnionym: Polska nadal jest królestwem, Mieszko nie przyjął chrześcijaństwa, więc nasi rodacy oddają hołdy dawnym bogom rodzimym, po lasach spotkać można rusałki, wszystko pięknie się plecie. Są telefony komórkowe, internety… Medycyna naturalna jest w końcu ważna – a to lubię, – choć wyraźnie funkcjonuje równolegle z przychodniami i lekarzami.

Fabuła jak fabuła – raz lepsza, raz gorsza. W sumie – jak dobra opera mydlana i tak samo końca nie widać. A księgi są grubaśne: średnio 400 stron na tom.

Mnie się podobało. Nigdy dość mówienia o naszych słowiańskich korzeniach.

Dość szybko przeczytałam te 3 tomy, na razie postanowiłam wziąć się za coś poważniejszego (czeka na mnie nowa „cegła” Waltera Isaacsona), ale nie wykluczam, że wrócę do kolejnych tomów.

Podobało się nie tylko mnie: oto półka z nagrodami prezentowana na Facebooku przez wesołą i bardzo pracowitą Autorkę.

220 x
2016 – nagroda za Szeptuchę, 2017 – za Żercę, 2018 – za Przesilenie. Bardzo możliwe, że w 2019 tę nagrodę otrzyma „Jaga”

Co pozostaje?

Rzeczy, których nie wyrzuciłem – Marcin Wicha
Wydawnictwo: Karakter, 2017

Dobry tytuł zachęca. I słusznie – książka też jest dobra. Czyta się ją albo jednym haustem, bo taka bliska i swojska, albo powoli, kontemplując opisy i zawartą w nich melancholię.

Zostają rzeczy.

Cały czas podczas czytania przypominał mi się Zegar Mufki:

Oddam zegar w naprawdę dobre ręce,
Stary zegar, który po ojcu mam –


Już mnie tutaj nic nie trzyma
W każdej chwili mogę iść
Jeszcze tylko zegar oddam ten
Bo za ciężki, by go nieść

Zegar Babci Zosi

Mufka (Jasio Błyszczak) napisał tę piosenkę jeszcze w latach siedemdziesiątych. Wtedy bohaterka tej książki też mogła ją śpiewać. Wszyscy wtedy znali Zegar.

Zostają rzeczy, ale przecież nie one są ważne. Stanowią tylko dowód, jakiś przekaz, przypomnienie.

Po artystach pozostają dzieła – obrazy, słowa, nuty. Po nie-artystach pozostają wspomnienia – dobre i przykre, smutne i radosne.

Warto pamiętać.

Rzeczy służą tylko przypomnieniu – spojrzeń, uśmiechów. W istocie rzeczy są najmniej ważne.

W Autorze wywołują mnóstwo czułości – tak rzadkiej w dzisiejszych czasach.

PS. O zegarze chyba w książce w ogóle nie było. Nie pamiętam. Kojarzy mi się jednak nieodparcie z rzeczami pozostającymi – babciny zegar i ten z piosenki Mufki.
Babciny zegar stoi dziś na półce w domu, który w ogóle nie pamięta Babci. Ważniejsza jest jego fotografia i wspomnienie, niż sam zegar.

141 x

Amerykańska księżna

Podtytuł: „Z Nowego Jorku do Siedlisk”


Virgilia Sapieha spisała swe wspomnienia po angielsku:Polish Profile, Londyn 1940 (pol. tłum. Amerykańska księżna, tłumaczenie: Ewa Horodyska; wyd. Ośrodek KARTA, Warszawa 2019)

Siedliska w latach trzydziestych XX wieku
(ob. woj. lubelskie, powiat tomaszowski)

To NIE jest dobra książka, którą poleciłabym świeżo po lekturze, z wypiekami na twarzy i z egzaltacją świata, do którego zostałam przeniesiona przez te wspomnienia. Nie.

Stanowi dla mnie pewne uzupełnienie badań genealogicznych: szukam klimatu początków XX wieku, detali, drobnych zdarzeń, atmosfery… Opisywane przez Autorkę realia były wspólne dla całej ówczesnej Polski. Obserwatorka zza Atlantyku widzi więcej, nie ma obciążeń naszej historii, nie ma żalu, pretensji do cara ani cesarza, niewiele wie o zaborach… Jest po prostu żoną bogatego Sapiehy i stara się żyć beztrosko.

Zapewne wyimki z tej książki mogłyby stanowić powieść w odcinkach do kobiecych magazynów – Bluszczu lub Mojej Przyjaciółki.  Jedyne, co może zainteresować, to spojrzenie na nas, Polaków, z duuużej perspektywy. Ale też bardzo niedbałe.

Stanowczo nie polecam.

Jedno, co dobre: kupiłam ebook, więc nie zajmuje miejsca na bibliotecznej półce.

Cyfrowe biblioteki

biblioteka cyfrowa Od początku mnie fascynują: nagle okazuje się, że książki, na które kiedyś pozwalano nam popatrzeć jedynie przez szybę, dzisiaj stają się dostępne praktycznie dla każdego. Zeskanowano miliony stron, umieszczono je w cyberprzestrzeni i oto są. Po prostu są. Mogę je wyświetlać i powiększać na monitorze, nie tylko czytając, ale też po kliknięciu lupy – oglądając wielkie litery, podziwiając precyzję czcionki lub z rozczuleniem patrzeć na nieregularność zużytej przez lata w kasecie zecera.

Książki sprzed lat 70 w większości stają się własnością nas wszystkich.

Dzisiaj sięgnęłam po angielską księgę z 1900 roku — Where dwells the soul serene. Jej motto mnie zainspirowało, zmusiło do zadumy: Czytaj dalej Cyfrowe biblioteki