Książki na nocnej szafce

Obok leżą książki – każda inna, a przecież takie same:

  1. Tomasz Mann Czarodziejska góra
  2. George Orwell Brak tchu
  3. Bernard Newman Rowerem przez II RP
  4. …i jeszcze kilka na spodzie.

Nie ta epoka, nie ten porządek i ład.

To chyba cytat, który wyrwałam z pamięci. Ale kogo cytuję? Nie mam pojęcia. [- chwila -] Już mam pojęcie: wujek Google mi podpowiedział: to Mistrz Bułat O. – Cóż, każda epoka ma własny porządek i ład. Już w 1964 o tym wiedział.

Tomasza Manna wymyśliła mi pani Olga Tokarczuk. Skoro napisała „koreferat” w postaci książki, to zapewne warto poznać oryginalny „referat”. Jestem więc w Szwajcarii, w sanatorium, czytam o gruźlicy. Tamta epoka. Inny porządek i ład.

George’a Orwella poznaję jakby od początku, poznawszy uprzednio dwie książki, które poznali wszyscy dokoła. Dzisiaj odkrywam, że napisał mnóstwo książek – jeszcze nie wiem, lepszych czy gorszych od owych dwóch – a przy tym żył niecałe 50 lat. Ależ był pracowity! Tu odwiedzam Anglię z początków XX wieku. Właściwie realia są mało ciekawe, jednak przemyślenia pisarza – świetne. Tamta epoka. Taki porządek i ład.

Rowerem przez II RP jadę już chyba z rok. Właściwie przeczytałam to, co chciałam, pozostałe tereny angielskiego cyklisty już mnie nie interesują, choć polski folklor międzywojnia widziany oczami Anglika bywa zaskakujący. Nie wiem, czy dokończę tę książkę, choć to, co przeczytałam, znakomicie uzupełnia moje widzenie młodych lat Taty. Autor przejeżdża przez Częstochowę. Może mieszkający tam wówczas Ojciec nawet widział takiego dziwnego cyklistę w tamtych latach, ale potem zapomniał. Tamten porządek i ład.

Sama kiedyś spotkałam koło Politechniki jakiegoś zagranicznego cyklistę – dziś już nie pamiętam, skąd był. Pamiętam, że był bardzo objuczony i pedałował do Rumunii. Ale to już było pół wieku później. A dzisiaj – minęło kolejne pół wieku.

53 x

Prasłowianie w XXI wieku

czyli opowieści młodej szeptuchy

Seria KWIAT PAPROCI: „Szeptucha” była pierwsza, potem „Noc Kupały” i „Żerca”.
Następne tomy to „Przesilenie” i „Jaga”

Właśnie skończyłam „Żercę”. Trzy tomidła lekkie, łatwe i przyjemne.

Katarzyna Berenika Miszczuk jest wyjątkową pisarką: urodzona 2 września 1988, dzisiaj – w lipcu 2019 właśnie wydała piętnastą książkę. Pierwszą napisała w wieku 15 lat!
A jeszcze są opowiadania, jeszcze obietnice następnych książek.
Trzydziestoletnia kobieta, mająca rodzinę i pracę.
Bowiem ponadto i ponad wszystko jest lekarką – i to jest jej pierwszy, wybrany od zawsze zawód. Pisuje w czasie wolnym. Na urlopie, w weekendy.

Sięgnęłam po serię KWIAT PAPROCI – bowiem Autorka ulokowała akcję tych książek w nieco fantastycznym świecie ulubionej przeze mnie słowiańszczyzny. W świecie dawnym, ale ciekawie uwspółcześnionym: Polska nadal jest królestwem, Mieszko nie przyjął chrześcijaństwa, więc nasi rodacy oddają hołdy dawnym bogom rodzimym, po lasach spotkać można rusałki, wszystko pięknie się plecie. Są telefony komórkowe, internety… Medycyna naturalna jest w końcu ważna – a to lubię, – choć wyraźnie funkcjonuje równolegle z przychodniami i lekarzami.

Fabuła jak fabuła – raz lepsza, raz gorsza. W sumie – jak dobra opera mydlana i tak samo końca nie widać. A księgi są grubaśne: średnio 400 stron na tom.

Mnie się podobało. Nigdy dość mówienia o naszych słowiańskich korzeniach.

Dość szybko przeczytałam te 3 tomy, na razie postanowiłam wziąć się za coś poważniejszego (czeka na mnie nowa „cegła” Waltera Isaacsona), ale nie wykluczam, że wrócę do kolejnych tomów.

Podobało się nie tylko mnie: oto półka z nagrodami prezentowana na Facebooku przez wesołą i bardzo pracowitą Autorkę.

216 x
2016 – nagroda za Szeptuchę, 2017 – za Żercę, 2018 – za Przesilenie. Bardzo możliwe, że w 2019 tę nagrodę otrzyma „Jaga”

Co pozostaje?

Rzeczy, których nie wyrzuciłem – Marcin Wicha
Wydawnictwo: Karakter, 2017

Dobry tytuł zachęca. I słusznie – książka też jest dobra. Czyta się ją albo jednym haustem, bo taka bliska i swojska, albo powoli, kontemplując opisy i zawartą w nich melancholię.

Zostają rzeczy.

Cały czas podczas czytania przypominał mi się Zegar Mufki:

Oddam zegar w naprawdę dobre ręce,
Stary zegar, który po ojcu mam –


Już mnie tutaj nic nie trzyma
W każdej chwili mogę iść
Jeszcze tylko zegar oddam ten
Bo za ciężki, by go nieść

Zegar Babci Zosi

Mufka (Jasio Błyszczak) napisał tę piosenkę jeszcze w latach siedemdziesiątych. Wtedy bohaterka tej książki też mogła ją śpiewać. Wszyscy wtedy znali Zegar.

Zostają rzeczy, ale przecież nie one są ważne. Stanowią tylko dowód, jakiś przekaz, przypomnienie.

Po artystach pozostają dzieła – obrazy, słowa, nuty. Po nie-artystach pozostają wspomnienia – dobre i przykre, smutne i radosne.

Warto pamiętać.

Rzeczy służą tylko przypomnieniu – spojrzeń, uśmiechów. W istocie rzeczy są najmniej ważne.

W Autorze wywołują mnóstwo czułości – tak rzadkiej w dzisiejszych czasach.

PS. O zegarze chyba w książce w ogóle nie było. Nie pamiętam. Kojarzy mi się jednak nieodparcie z rzeczami pozostającymi – babciny zegar i ten z piosenki Mufki.
Babciny zegar stoi dziś na półce w domu, który w ogóle nie pamięta Babci. Ważniejsza jest jego fotografia i wspomnienie, niż sam zegar.

138 x

Amerykańska księżna

Podtytuł: „Z Nowego Jorku do Siedlisk”


Virgilia Sapieha spisała swe wspomnienia po angielsku:Polish Profile, Londyn 1940 (pol. tłum. Amerykańska księżna, tłumaczenie: Ewa Horodyska; wyd. Ośrodek KARTA, Warszawa 2019)

Siedliska w latach trzydziestych XX wieku
(ob. woj. lubelskie, powiat tomaszowski)

To NIE jest dobra książka, którą poleciłabym świeżo po lekturze, z wypiekami na twarzy i z egzaltacją świata, do którego zostałam przeniesiona przez te wspomnienia. Nie.

Stanowi dla mnie pewne uzupełnienie badań genealogicznych: szukam klimatu początków XX wieku, detali, drobnych zdarzeń, atmosfery… Opisywane przez Autorkę realia były wspólne dla całej ówczesnej Polski. Obserwatorka zza Atlantyku widzi więcej, nie ma obciążeń naszej historii, nie ma żalu, pretensji do cara ani cesarza, niewiele wie o zaborach… Jest po prostu żoną bogatego Sapiehy i stara się żyć beztrosko.

Zapewne wyimki z tej książki mogłyby stanowić powieść w odcinkach do kobiecych magazynów – Bluszczu lub Mojej Przyjaciółki.  Jedyne, co może zainteresować, to spojrzenie na nas, Polaków, z duuużej perspektywy. Ale też bardzo niedbałe.

Stanowczo nie polecam.

Jedno, co dobre: kupiłam ebook, więc nie zajmuje miejsca na bibliotecznej półce.

Żulczyk

Jakub Żulczyk, Ślepnąc od świateł

Świat Książki, Waszawa 2018
stron 520

Dobra książka, choć męcząca. Bardzo męcząca dla mnie – swą okrutnością i bezwzględnością dzisiejszych czasów. Żulczyk pisze wartko i szybko się go czyta.

Opisuje nie mój świat, świat, w którym mnie nie ma, nie było i nigdy nie będzie. Takie podglądanie przez szparę, przez dziurkę od klucza. Ja, człowiek spokojny, gapię się na pędzący rytm nocnego miasta.

Długo czytałam tę książkę, bo po 1-2 godzinach już miałam dosyć, musiałam powracać do swojego normalnego świata. Jednak chciałam nie tylko ją przeczytać całą, ale również zamierzam obejrzeć film. Zresztą tym bardziej chciałam przeczytać całość przed obejrzeniem filmu.

Pieniądze, pieniądze, pieniądze… Właściwie od nich się wszystko zaczyna i na nich kończy. Ohyda. Zero uczuć wyższych.
Dobrze, że już skończyłam to czytać.

Co nie znaczy, że nie sięgnę po inną książkę Żulczyka – a pisarz to płodny, choć młody (rocznik 1983), wydał już siedem tytułów. Poznałam tylko ten jeden.


Obejrzałam I odcinek serialu „Ślepnąc od świateł”

Film dobrze oddaje książkę: dzieje się szybko, brutalnie, bełkot wulgaryzmów zastępuje dialogi – – – by nagle zamienić się w zaskakująco odmienne w stylu, prawie subtelne dywagacje.
Zakrwawione gęby oprychów uzupełniane są przez piękne kadry miasta. Fantazja zatopienia jest naprawdę wspaniała.

Okropny to świat. Bez wątpienia obejrzę następne odcinki. Jeszcze 7.

Post Scriptum: Obejrzałam cały serial „Ślepnąc od świateł”

Mam bardzo mieszane uczucia. Dominujące jest niedowierzanie, ale zaraz za nim idzie przekonanie, że mój świat się skończył, teraz świat jest okrutny i nie do życia. Nie udaję, że nie ma narkotyków – wśród moich znajomych przecież bywają.

Dlatego nie udaję przed sobą, że nie ma narkomanów, że nie ma ludzi, którzy dla pieniędzy zrobią wszystko.

Jak to dobrze, że nie mam już dziś 20-30 lat, nie grozi mi wyścig szczurów i nikomu nie muszę udowadniać, ile znaczę i ile posiadam.

ReżyseriaKrzysztof Skonieczny
Obsada Kamil Nożyński , Jan Frycz, Robert Więckiewicz, Cezary Pazura, Marta Malikowska

Trójpak się opłaca

O Katarzynie Bondzie słyszę już od pewnego czasu. Początkowo jej nazwisko zlewało mi się z — ogólnie biorąc — nowymi nazwiskami Wielkich Polskich Pisarek. Duże litery Wielkich Pisarek użyłam tu raczej żartobliwie. W końcu mam swoje lata i młodym daję pewien czas, zanim zainwestuję czas swój i pieniądze w nową literaturę, o której nic nie wiem.

Łatwe do zapamiętania nazwisko (James Bond zrobił reklamę pani Katarzynie) powtarzało się jednak coraz częściej, więc przyjrzałam się tematowi nieco bliżej. Wywiad jakiś – ładna, mądra, nowoczesna i współczesna kobieta. Imponująca.

Kryminały. Opasłe kryminały. Wielkonakładowe. Recenzje zaciekawiające.

Lubię kryminały, ale już dawno nie czytałam żadnego. No dobrze, przeczytam. Ale który? Aha, pani Bonda pisze seriale. Właśnie ukazał się III tom z czteropaku.

Zniechęciła mnie cena w księgarni. Każdy tom za 40-45 PLN… Aż tak nie muszę przeczytać, by wydać 3*45 PLN, przesada.

Tom pierwszy z serii o Saszy Załuskiej, profilerce

Ale przejeżdżaliśmy obok biblioteki, w której co pewien czas bywam. OK, weszłam więc i wyszłam z tomem numer I. Tom II mi obiecano. Jest dobrze.

I co? I naprawdę świetna lektura. Wartka fabuła, autorka ma dość lekkie pióro, a przy tym rzetelnie opracowuje każdy, nawet błahy temat. Lubię dobre rzemiosło. Widać, że Autorka lubi to, co robi i cieszy ją, że czytam jej książkę. Swobodnie przeskakuje z akcją w czasie i przestrzeni, ale w sposób uzasadniony i wielce logiczny.
W każdym razie 670 stron Pochłaniacza pochłonęłam w czasie wyznaczonym przez bibliotekę.

Z drugim tomem było nieco trudniej. Bestseller Empiku, Okularnik to 844 strony, a tu w domu wymiana szaf i inne takie… Nie chciałam czytać na akord. Nie zmieściłam się w bibliotecznym miesiącu, ani w czasie dodatkowym. Oddałam II i III tom (który też już miałam zaklepany) i wróciłam do próby posiadania.

Okazało się, że trójpak, czyli 3 tomy w kartonie, można mieć taniej niż 2 tomy w księgarni! Polecam więc – np. kliknięcie tu obrazka z trójpakiem, które przeniesie Czytelnika do mojej ulubionej księgarni internetowej Selkar.pl.

Teraz mogę spokojnie zagłębiać się w zagwozdki II tomu, nieśpiesznie zmierzając do tomu III. No, i czekając na zapowiedziany dopiero tom IV. Jest fajnie 🙂

Post scriptum: przede wszystkim te książki to nie są kryminały!!! Jest w nich wszystko: realizm a raczej naturalizm dnia dzisiejszego z tłem dnia wczorajszego, historia najnowsza świetnie fabularyzowana. Nie mogę się oderwać 😀

Bo co ty wiesz o informatyce?

Podobno kiedyś nie było internetu. Wnuczek kiedyś cię spyta – „ile godzin?”…

Skąd się wziął komputer?

Jakie były kamienie milowe w historii informatyki?

Nie wiem, czy to normalne: czytać papierową książkę o komputerach? Czy to nie przesada? No, nie ma (jeszcze nie ma) audiobuka.

Bardzo ambitnie więc kupiłam cegłę – 760 stron! – i postanowiłam, że nie kupię następnej książki, dopóki tej nie przeczytam.

Innowatorzy. O tym, jak grupa hakerów, geniuszy i geeków wywołała cyfrową rewolucję
Autor: Walter Isaacson
Tłumaczenie: Michał Jóźwiak, Krzysztof Krzyżanowski, Michał Strąkow.
Wydawca: Insignis Media, Kraków 2016.
Oryginał: The Innovators. How a Group of Hackers, Geniuses and Geeks Created the Digital Revolution.
New York 2014

Zaczęło się ciekawie. Pierwsze 40 stron jest OK. Przepraszam cię, Fejsie. Jestem z ubiegłego wieku. Jeszcze wrócę – na razie sorry, nie mam czasu, CZYTAM PAPIEROWĄ KSIĄŻKĘ.

Poezje Pana Antoniego

Druk ukończono 29.XI.1951
Druk ukończono 29.XI.1951

Ten pożółkły tom wierszy przyjechał do mnie wczoraj – kupiony w internetach za grosze. 378 stron poezji ważnej i pięknej. Stare księgi mają swój czar. Ta księga właśnie osiągnęła wiek emerytalny 65 lat 😉

Antoni Słonimski (1895-1976) był już uznanym poetą, a jeszcze ćwierć wieku twórczości było wtedy przed Mistrzem. Właśnie w 1951 powrócił z wojennej emigracji. Czytaj dalej Poezje Pana Antoniego

Taka historia

Wiedziałam, że będzie ciężko, ale żeby od razu 3,5 kg! ;)
Wiedziałam, że będzie ciężko, ale żeby od razu 3,5 kg! 😉

Pora była najwyższa na nowy podręcznik. Badania genealogiczne (których wyniki zbieram na OLD.WAW.PL) wymagają wiedzy historycznej. Bądźmy szczerzy – nie tylko moja niepamięć jest istotna, ale również fakt, że moja wiedza historyczna w liceum nafaszerowana była propagandą PRL. Najwyższa pora się poduczyć.
dscn3412a
Jakie te książki są dzisiaj piękne! Kiedy spoglądam na swój szkolny podręcznik, do którego od lat zaglądam, kiedy chcę coś sprawdzić z historii Polski, aż mi smutno. Szare ilustracje i nic na nich nie widać. Bite strony tekstu rzadko przerywane mapą czy wyjaśnieniem. A tu tyle grafiki, kolorów, zdjęć, map! Jestem oczarowana. Czytaj dalej Taka historia

Ameryka po mojemu

Przejechałam tysiące kilometrów w dalekich krajach.
Zrobiłam tysiące fotografii.
I co?
Jak to przekazać, jak pokazać?
Jak wyciągnąć z treść z tego, co ja wiem, a Ty nie?

Chodzi mi o formę.

Poematu nie napiszę.

Opowieść ilustrowana? Spoko, mam materiał.
Opowieść przekazująca emocje. Czytaj dalej Ameryka po mojemu